- Trzeźwymi Bądźcie
Granice (nr 6/2020)

W ostatnim w tym roku numerze TB nasi publicyści piszą o granicach. Są
zgodni co do tego, że rozpoznawanie własnych granic i umiejętność dbania o nie sprawia, iż odkrywanie granic innych osób, i poszanowanie ich, staje się dużo łatwiejsze.
Ewa Skórka, opisując ludzkie relacje, przestrzega jednak przed licznymi pułapkami granicznymi. Bo albo stawiamy zapory, zasieki, nie dopuszczamy innych do siebie, albo przeciwnie – nie mamy żadnych, nawet umownych granic i nie widzimy ich u innych.
Dobrze jest, gdy udaje nam się znaleźć złoty środek; czasem korzystając ze wsparcia wspólnot samopomocowych, dobrych psychologów i terapeutów, mądrych księży.
Jedno wydaje się przesądzone: nasze osobiste granice z jednej strony nas od
czegoś oddzielają, ale z drugiej tworzą przestrzeń, w której możemy czuć się bezpiecznie.
Problem pojawia się wtedy, gdy stają się nieprzepuszczalne i stwarzają
dystans między ludźmi, izolują, powodują poczucie samotności. W tym kontekście
trzeba postawić pytanie: które z nich muszą istnieć, bo są granicami ochronnymi, a
które należy z odwagą przekraczać, aby nie zatrzymywać się w rozwoju?
Tu jest potrzebne światło wiary. Świadoma akceptacja swoich ograniczeń bywa bolesna,
ale należy do istoty życia duchowego. Współczesna kultura – podpowiada Łukasz
Woźniak – wmawia człowiekowi, że „może być tym, kim chce”, że „musi wszystkiego spróbować”,
wręcz kusi do ciągłego, ale niebezpiecznego przekraczania granic. Natomiast
uznanie swoich ograniczeń, stawanie w prawdzie o sobie – umacnia nas w cnocie pokory,
a jej pielęgnowanie jest pierwszym krokiem zwłaszcza do duchowego rozwoju człowieka.
Sam Chrystus dał się ograniczyć na Krzyżu; dał przykład paschalnej wędrówki
– od ukrzyżowania do zmartwychwstania. Idąc za Nim, „odkrywamy, że dobrze jest
być ograniczonym”. Ale są sytuacje – przekonuje Łukasz Woźniak – które domagają
się jednak naszej odważnej transgresji.
Między innymi nawracanie się jest procesem, który wymaga przekraczania granic:
„To wejście w coś nowego, nieznanego, zaryzykowanie i uwolnienie się od dotychczasowych
zachowań i rzeczywistości, w których upatrywaliśmy źródeł życia.
Natomiast funkcjonowanie bez przekraczania siebie – staje się dramatem człowieka,
który wybiera duchową twierdzę i niewolę, w jakiej trzymają go jego lęki.
W dobie współczesnego egocentryzmu, choroby skupiania się na sobie i analizowania
własnych doznań, transcendowanie siebie, czyli przekraczanie tego, co tylko
moje, jest czymś uzdrawiającym”.
Tadeusz Pulcyn